czwartek, 14 sierpnia 2014

Odcinek 3: Skarżypyta


Czas na szkołę. Chociaż tutaj jest znacznie normalniej. Z dala od tego dziwactwa dziejącego się w bidulu. Chociaż… Chociaż nie. Przecież i tutaj ta małpa Amelia jest.  Jak dobrze, że nie chodzimy razem do tej samej klasy. Inaczej już bym ją chyba zabiła. I to w najbrutalniejszy sposób. Może tak rozczłonkowanie? A może przypalanie zapalniczką? Albo wydłubanie oczu plastikową różową łyżeczką? A może… może… może… Można tutaj gdybać. Wiem, że na pewno coś takiego by się trafiło w przypływie mojego ataku złości na jej osobę. Jednak wiadomo… I tak daje mi mocno dopiec na przerwie. Ona i te jej przyjaciółeczki. Ba. Nawet dzisiaj tak było. Żaliła się im z wczorajszego zajścia. Ughhhh… Wkurzyło mnie to. To była nasza scysja i nie powinna opowiadać tego innym, a ona robiła z siebie ewidentnie jakąś ofiarę losu, której wszyscy powinni współczuć. Żałosne. Do tego Cat i Marie zawsze stały za Amelią. Ona była ich powiedzmy Guru. Razem tworzyły jakąś Trójcę świętą tej szkoły. Zawsze trzymały się razem i uprzykrzały życie innym, którzy mieli gorzej od nich. Szczerze ich nienawidzę, jednak Amelia z nich wszystkich jest najgorsza. Wiadomo. Ciekawe czy byłaby taka sama, gdyby te dwie przekupki przestały za nią chodzić jak jakieś zbłąkane owieczki? Nie wiem tego. To jest moją zagadką, której rozwiązać chyba nigdy nie będzie mi dane.
- Co za głupia dziewucha… - wysyczałam do siebie, gdy usłyszałam jej żalenie się przed uczniami tej szkoły.
Byłam zła, że tak mnie oczernia. Przed tymi swoimi przyjaciółeczkami dobra. Jeszcze jestem w stanie to zrozumieć. Ale przed całą szkołą? To było już jakąś przesadą. Przecież należało jej się. Gdybym miała zrobić to jeszcze raz, pewnie nic bym nie zmieniła. Jednak… pewnie nadal czułabym w sobie to, co po całym zajściu, czyli czułabym się jakbym zrobiła coś idiotycznego. Wszak było to idiotyczne. Każdy to przecież przyzna, mam rację? Na pewno ją mam.
Wtedy nie wiem skąd, ale za mną zjawiła się Lee. Moja przyjaciółka z domu dziecka. O rok starsza, ale nam to nie przeszkadzało. Odkąd tam trafiła miałyśmy ze sobą dobre stosunki i wspierałyśmy się. Wszystko przeciw tej zimnej suce Amelii. Tak. Lee też padała jej ofiarą, przez co nie układało nam się zbyt cudownie w tym całym bidulu. Wieczne kary itp. No ale ta młoda Azjatka jakoś dawała po sobie dalej jeździć. Rzadko kiedy się przeciwstawiała w odpowiedni sposób. Często brała winę całkowicie na siebie jakby przyznawała się do tego, że Amelia jest od niej lepsza. Cały czas nad nią pracuję, aby dodać jej charakteru i żeby przestała być ofiarą tej małpy i w ogóle kogokolwiek innego.
Nie pamiętam teraz dobrze. Lee chyba dotknęła wtedy moich pleców jakby na znak wsparcia. Nie jestem tego pewna, bo to działo się nazbyt szybko, a moja pamięć ma jednak ograniczone zasoby.
- Nie przejmuj się nią. Wszyscy o tym zapomną. Zresztą… I tak nikt jej nie lubi. Nikt w to nie uwierzy. – próbowała mnie pocieszyć takimi słowami.
No na pewno wszyscy od razu wszystko zapomną. Tia… Już to widzę. Przecież takich sytuacji było już multum. Ledwo przy sobie udało mi się zachować Nadię i Mia’ę, bo Lee tutaj nie liczę, gdyż ona wie kompletnie co się dzieje u nas w domu. Nadia i Mia znają jedynie opowieści tego, co się u nas dzieje. No, ale jednak kiedyś obydwie zauważyły jak dziewczyny gnębią młodsze roczniki i nieźle się przy tym bawią. Może dlatego trzymamy się w czwórkę? W ramach jakiegoś protestu AntyAmeliowego? Tak w sumie mogło być. Hmm…
Nie pamiętam już teraz, co dokładnie powiedziałam o Amelii. Pewnie jak zwykle nazwałam ją małpą, suczą, Panną Ideanalną, księżniczką albo czymś w tym rodzaju. Na pewno. Zawsze przecież tak gadałam.
Poszłyśmy na zajęcia. Matematyka. Jakoś lubię ten przedmiot w przeciwieństwie do innych. Dla mnie wszelkie wzory jakoś nie są tylko jakimiś szlaczkami bez żadnego konkretnego sensu. Ja widzę w nich rozwiązania. I to całkiem dość szybko. Można powiedzieć śmiało, że jest to jeden z moich ulubionych przedmiotów w naszej szkole. Jakoś ciężko jest mi się ukierunkować na jakiś jeden konkretny. Zbyt wiele mnie interesuje. A więc poszłyśmy na te zajęcia i przez cały czas miałam wrażenie, że wszyscy jakoś się na mnie gapią z jakąś odrazą. Co się odwróciłam lub spojrzałam w bok, wielu patrzyło na mnie z jakąś posępną miną. Zupełnie jakbym zabiła im rodziców albo zrobiła coś podobnego. Wiem, że to wszystko wina tej całej Amelii Berckers. Nienawidzę jej w tej chwili jeszcze bardziej. W sumie… A czy w ogóle to jeszcze możliwe, aby nienawidzić jej jeszcze bardziej? Przecież moja nienawiść do niej sięga już jakiegoś zenitu. Można sprawić, że będzie to jeszcze bardziej?
Po owych zajęciach udałyśmy się na spotkanie z Mią i Nadią. Od razu opowiedziałam im o tym, co mi się wczoraj przydarzyło. W końcu to moje przyjaciółki. Miały prawo o tym wszystkim wiedzieć.
- A to podła świnia. Na rożen z nią! – „podniosła bunt” właścicielka blond puklów, czyli Mia.
Mia chodziła do klasy równoległej do mojej. Poznałyśmy się przypadkowo fascynując się pobliskim kotem z oberwanym uszkiem, którego Mia od razu nazwała Kłapouszkiem. Często przynosiłyśmy mu jedzenie, aby jakoś biedaczek przetrwał jak najdłużej. To nas połączyło i do tej pory jakoś za sobą przepadamy, chociaż nie wiadomo co się stało z tym zacnym maluchem. Pewnego dnia nie przyszedł i tak już zostało. Mia bardzo nad tym ubolewała. Niestety. Jednak… Tak czasem bywa. Nic się na to nie poradzi.
- Suka! – warknęła jedynie Nadia wkurzona.
Spojrzałam na tą ciemnowłosą dziewczynę nie wiedząc o co jej tak naprawdę chodzi. Czy ona mnie tak nazwała? W końcu nie zachowałam się wczoraj bardzo przyzwoicie. Nie powinnam zrobić czegoś aż tak okropnego. Gdyby nazwała mnie tak, zrozumiałabym to i pretensji bym żadnych nie miała do niej. W końcu ja zasłużyłam sobie na takie miano w tamtej chwili.
- No z tej Amelii to suka jedna. – dodała od razu dziewczyna widząc moją dziwaczną, niezrozumiałą minę.
Kiwnęłam jedynie głową, bo cóż innego miałam uczynić? Gdybym się odezwała w tej chwili kolejnym słowem, musiałabym pojechać po samej sobie, na co pewnie moja trójca by zareagowała sprzeciwem i zaczęłaby mieszać Pannę Berckers z jakimś gównem. Na to pozwolić nie mogłam. Nie w tej chwili.
Dziewczyny zaczęły się wkurzać o tamto zamieszanie. Mówić, że gdyby one tam były, to by ją od razu zabiły, a ciało zakopały w ogródku. Ach te moje bohaterki. Zabawne jak z delikatnych dziewcząt potrafiły od razu stać się jakimiś lwicami tylko po to, aby chronić jedną z nas.

Tego dnia nie widziałam się już z Amelią. Unikałam jej jak się tylko dało, żeby nie mieć kolejnego pretekstu do zrobienia głupoty. Gdyby ona gdzieś tutaj się znalazła, na pewno znowu bym nie wytrzymała i popełniłabym kolejny błąd, a wtedy jej matka by mnie się stąd pozbyła. Czasami się zastanawiam czy czasem jednak w poprawczaku nie miałabym więcej spokoju… No ale… Przecież nie byłam jakimś chuliganem. Byłam dobra. Jestem dobra. Tylko przy niej puszczają mi wszelkie hamulce i wtedy wybucham robiąc takie cuda wianki niesłychanki. Mam nadzieję, że to był ostatni raz i więcej nic takiego nie zrobię. Wiem, że to mało prawdopodobne, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia.


Szczególne pozdrowienia dla trzech przyjaciółeczek Panny Anny Anastasii. Tak. Te osóbki istnieją realnie, chociaż kryją się pod innymi imionami. Mam nadzieję, że będą zadowolone z wystąpienia w tym odcinku i mam nadzieję, że w kilkunastu kolejnych. 

3 komentarze:

  1. Pozwolę sobie zacytować: "Na rożen z nią!"
    Tak, Amelia jest be i wbiłabym ją na pal. Serio...
    Swoją drogą, jak miło z wariatkami <3
    Kocham, świetne, i chcę więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę tym, których tam umieściłaś, bowiem znaleźć się w takiej opowieści to niesłychany zaszczyt. To nie ulega wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pączuszku :P Ale Ty zazdrościsz sobie? Tak. Jesteś tam w opowieści jako Lee xd

      Usuń