500 wyświetleń
No i mamy ponad 500 wyświetleń. Jest to dla mnie coś miłego. Czekałam na to i w sumie sądziłam, że do tego nigdy nie dojdzie. Bardzo miłe zaskoczenie dla mnie. W nagrodę macie coś specjalnego. Z początku miał być to filer do odcinka 5 i 6, ale stwierdziłam, że na pewne wyjaśnienia to jeszcze znacznie za wcześnie i zniszczyłabym Wam tylko czytanie kolejnych odcinków. No i po paru dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku, że pokażę Wam coś z innej półki. Jest to opowiadanie o tematyce fantastycznej. Mam nadzieję, że Wam się spodoba część pierwsza. Jutro powinien pojawić się kolejny odcinek, bo nareszcie w domku i jest odpowiedni stan do pisania.
Opowiadanie elf i wilk cz. 1
Poranek. Słońce dopiero co obudzone ze swojego snu wstawało
odpędzając noc. Swoimi ciepłymi i jasnymi promykami ocieplało powoli klimat
budząc wszystko do życia. Bystra, czysta rzeka nie ustawała swojego biegu ani o
jedną chwilę. Pejzaż krajobrazu doliny wyglądał jak z jakiegoś obrazka, bowiem
rosa znajdująca się na źdźbłach trawy mieniła się wszystkimi kolorami tęczy odbijanymi w
lustrzanej powierzchni słodkiej kropli. Dookoła roznosił się piękny zapach
roślinności. Wszystko wyglądało tak spokojnie jakby trwało w jakimś niebycie.
Przerywał takie mniemanie jedynie śpiew ptaków, które nie dawały o sobie
zapomnieć chociaż na moment.
Jednak nie wszystko znajdujące się w owym wycinku ziemi
należało do flory. Były tutaj także zwierzęta nielatające. Owszem nie wszystkie
dawały obecnie o sobie znać. Pomiędzy wysokimi trawami dostrzec można było
białe, puchate zajączki, które już o tak wcześniej porze postanowiły urządzić
sobie małą zabawę.
Za jednym z drzew po dłuższej chwili można było zauważyć
pukiel rudej sierści. Do kogo on należał? Któż tam się znajduje? A to dopiero
przed nami.
Nagle jednak ktoś zakłócił ten spokój. Był to właściciel
rudego pukla. A któż to taki? Sam rudy lis. Cóż on takiego zrobił, że spokój
został przerwany? A nic specjalnego. O prostu ruszył za swoim instynktem
drapieżcy i rzucił się w pogoń za małymi, białymi i puchatymi stworzonkami. Na
nic mu się to zdało, gdyż zające to tchórzliwe, ale bardzo szybkie i zwinne
zwierzęta. Przynajmniej te z naszej opowieści. Zające przemknęły między wysoką
trawą i skryły się w swoich domostwach, a lis musiał się nacieszyć jedynie ich
zapachem roznoszącym się po owym miejscu. Rudy zwierz schował się szybko
ponownie między drzewami i postanowił spokojnie i cierpliwie czekać na kolejną
odpowiednią chwilę do ataku. Ach ta naiwna nadzieja lisa.
Wtem pomiędzy drzewami szybko coś przemknęło. Było to coś
ciemnego i wzbudzającego lekki niepokój wśród zwierząt. Czuły przed nim jakiś
respekt, bo wszystko tak nagle umilkło. Ptaki zakończyły swój śpiew, a wiatr
jakby również zamilkł. Nawet nasz owy lis postanowił odpuścić i się wycofać.
Ten zwierz musiał być czymś strasznym lub/i mającym władzę w owym leśnym
królestwie.
Nadeszła chwila, w której owym czytelniku możesz go
zobaczyć. Tym zwierzęciem, przed którym wszystko drżało, był wilk. Nie było to
zwykłe zwierzę, lecz anomalia. Wilk maści czarnej posiadał piękne oczy w
kolorze błękitu zmieszanego z bielą. Lśniły przy każdym spojrzeniu. Wyglądały
tak magicznie i majestatycznie. W dodatku wielkość czarnego wilka również nie
była spotykana. Był znacznie większy od innych przedstawicieli tego gatunku.
Może właśnie przez te dwa czynniki wzbudzał taki respekt? Któż to może
wiedzieć? Ta tego tutaj nie zdradzę. Drogi czytelniku zastanów się tutaj sam, a
dzięki temu Ty również pobudzisz swoją fantazję.
Wilk spokojnie i dumnie zaczął kroczyć po miękkiej jak puch
trawie bacznie wszystko obserwując. Każda zwierzyna na jaką trafił jego wzrok
od razu postanowiła się wycofać i zejść mu dzięki temu z drogi. Bały się go jak
jakiegoś straszliwego potwora.
A co wilk czuł odnośnie tego? A któż to obecnie wiedzieć
może? Chyba tylko sam właściciel czarnego futra.
W pewnym momencie coś ponownie przerwało spokój panujący na
łonie natury. Obok ucha wielkiego psa przeleciała czerwona strzała z piórkowym
zakończeniem. Błękitnooki wyostrzył swój gniewny wzrok i zaczął szukać swego
oprawcy. Nie dostrzegł nic nadzwyczajnego. Postanowił zatem wykorzystać swój
psi węch. Wyczuwał coś dziwnego. Zioła, które tutaj nie rosły.
Zatrzymał się czując, że dalej kroczyć nie powinien. Wtem na
jego drodze pojawiła się rudowłosa postać. Połowę jej twarzy przesłaniał
zgniłozielony kaptur. Owa istota cała był w tym kolorze. Jedyną odmianą były
buty i kołczan. Te dwie rzeczy były w kolorze błota. Idealny kamuflaż.
- Już od dawna Ciebie szukam. – odezwał się damski głos.
Wilk zawarczał ostrzegawczo.
- Oj nie denerwuj się aż tak Panie Wilku. Przybyłam tylko,
aby Ciebie zabić. – ponownie powiedziała z wrednym wyrazem twarzy.
Wilk warknął na nią po raz kolejny i czmychnął w krzaki.
- Tchórz! – wrzasnęła za nim rudowłosa i puściła się w pogoń
za włochatym zwierzem.
Pościg trwał dobre parę minut. Co chwilę jakoś strzała
ocierała się o sierść czarnego psa. Nie dawał za wygraną i mknął w spokojne
miejsce. Nie chciał być złapany. Zresztą jak dotąd nigdy nie został. Był wolnym
duchem.
Po paru chwilach skrył się w zaroślach. Oddychał
niespokojnie. Czy to z wycieńczenia? Oczywiście, że nie. Biegi dla niego to
czysta przyjemność. Nie męczyły go w żaden sposób.
Przed zaroślami pojawiła się nagle zakapturzona postać. Wilk
spróbował wstrzymać swój oddech, aby nie zostać wykrytym. Nie udało się. Jego
czarna sierść ujawniała się między liśćmi, ponieważ ciężko ukryć gdziekolwiek
tak wielkie bydlę.
Kobieta zauważyła go, ale jak na razie postanowiła tego nie
ujawniać. Zdecydowanie przez to znacznie lepsza zabawa. Przynajmniej szybko to
się nie skończy. W dodatku nie będzie miał czasu na kolejną ucieczkę.
Naprężyła mocno strzałę z czerwonym zakończeniem i
wycelowała niepozornie stronę zarośli.
Wilk nie zwrócił na to uwagi. Uważał bowiem, że ona go nie widzi. Czuł się
bezpiecznie, ale w rzeczywistości tak nie było.
Nagle usłyszał świst, ale było już za późno. Oberwał.
Strzała wbiła się w jego bok. Czuł wielkie pieczenie, bowiem broń musiała
zostać czymś nasączona. Wilk zawył i
zaczął się bronić. Warczał i ukazywał swoje śnieżnobiałe kły. Wtedy ponownie
została wystrzelona strzała w jego stronę. Ponownie go ugodziła sprawiając tym
samym, że stworzenie nie było w stanie tak szybko uciec jak poprzednim razem.
Łapa broczyła czerwonym płynem pomagając tym samym truciźnie jeszcze bardziej
zaszkodzić wilczemu organizmowi.
- I co teraz potworze? Już taki silny nie jesteś. –
wysyczała do czarnego stwora.
Wilk zaczął opadać z sił. Jego cały świat obecnie kręcił mu
się przed oczami jak na jakiejś karuzeli. Oddech zwolnił dwukrotnie swoją
szybkość. Jego błękitne oczy zaczynały powoli tracić swój blask. Przez ciało
przechodziło mrowienie – drętwiało w szybkim tempie. Zwierzę padło na ziemię i
po chwili zapadła ciemność. Oczywiście w jego mniemaniu. W lesie nic się nie
zmieniło. Prawie nic.
Rudowłosa ponownie wycelowała kolejną ze strzał w celu
zabicia stworzenia, jednak nie wypuściła jej z łuku. Przyglądała się
stworzeniowi dość dokładnie, ale właśnie w tej chwili zaczął się zmieniać. Wilk
powoli zaczynał przybierać bardziej ludzkie rysy i po paru chwilach wyglądał
już całkowicie jak człowiek. Napastniczka ściągnęła swój kaptur z głowy
ujawniając przy tym swoje nienaturalne dla rasy ludzkiej uszy. Dlaczego? Były
mocno spiczaste. Jej źrenice nieco się rozszerzyły w geście zdziwienia.
- A jednak to prawda, co mówili. – wyszeptała sama do siebie
pukając stopą w nieprzytomną męską postać wilka.
Na wszelki wypadek łuk był w pogotowiu, ale raczej nie sądziła,
że będzie musiała go ponownie użyć. W ciele ciemnowłosego pięknisia krążyło już
wystarczająco wiele tojadu, aby go zabić w ciągu zaledwie paru godzin. Jedynym
ratunkiem dla niego była odtrutka. Inaczej jego żywot szybko się skończy.
Miała dokończyć swe dzieło, ale gdy ujrzała jego przystojną
o smutnym wyrazie twarz, zwątpiła, że w ogóle potrafiłaby to uczynić.
- Cholera! Moje pierwsze tak ważne zadanie, a ja się już
rozckliwiam. – warknęła cicho sama do siebie dając sobie mały ochrzan.
Miała go zabić, zniszczyć, a teraz zaczyna mieć jakieś
ludzkie odruchy i nie chce tego zrobić. Nie wyglądał w tej chwili jak jakiś
morderca. Wyglądał na spokojnego i smutnego.
- Psia mać! Będę tego żałować. – ponownie się odezwała.
Złapała szybko go za ręce i zaczęła gdzieś ciągnąć jego
bezwładne ciało jak worek kartofli. Trwało to dość długo, bo mężczyzna nie
ważył tyle co piórko, co również nie oznacza, że był grubasem. Był przeciętny.
No poza jego wymodelowanym ciałem, którego mięśnie coś tam ważyć muszą. Kobieta
należała do chudzielców, ale swoją krzepę miała, trzeba to przyznać. Inaczej by
sobie z nim nie poradziła. To pewne jak to, że jutro znów wzejdzie słońce.
Dziewczyna o nienaturalnych uszach męczyła się parę
dłuższych minut z ludzkim pieskiem. Jednak wreszcie udało jej się dociągnąć go
do jakiejś drewnianej chatki, gdzie po chwili ułożyła go na małej kanapie. W
środku domku nie było za pięknie, a nowe posłanie wilka raczej do
najwygodniejszych zaliczyć nie można. Mebel był naprawdę twardy. No ale cóż.
Psio podobnemu cosiowi i tak chyba to bez większej różnicy. I tak pewnie
niedługo zginie jak wszyscy mu podobni.
- I co ja teraz mam z Tobą zrobić? – zapytała rudowłosa samą
siebie jakby sądziła, że on jej jednak odpowie.
Wilk był w śpiączce wywołanej trucizną. Dla innych
oznaczałoby to jakieś zatrucie, ale dla niego niestety tojad jest śmiertelny.
Panna w zgniłozielonym wdzianku dotknęła twarzy mężczyzny.
- Nie wyglądasz na mordercę. – odezwała się dość cicho.
Nagle wilczy osobnik otworzył swoje oczy i spojrzał na nią
czekoladowymi tęczówkami, które po chwili przybrały barwę zimną, czyli biały
błękit.
- Nie dam się tak łatwo zabić. – zabrzmiał ciepły, choć w
tej chwili lekko nieprzyjemny głos dziwoląga.
Po tych słowach z ust wydobyły się dwie pary ostrych,
śnieżnobiałych wilczych kłów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz